Całą niedzielę, 20 marca, miałam dla siebie. Wstałam późno, czytałam, zjadłam śniadanie i poszłam na całodzienny spacer. Nie spieszyłam się nigdzie. Komfort! Obejrzałam parę wystaw w Moderne Museet, gapiłam się na życie w Sztokholmie, dużo myślałam i cieszyłam się ze słońca. Miałam okazję zobaczyć dużą wystawę fotografii Gregory Crewdsona w Kulturhuset. Bardzo mi się podobała. Zobaczyłam jego prace w skali 1:1 oraz parę zdjęć dokumentujących jego sposób pracy. Właściwie na tego artystę zwróciłam uwagę, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam zdjęcie kobiety z małym niemowlakiem leżącym na łóżku. Światło, kompozycja i kolorystyka bardzo mi się podobała, ale to było nic, w porównaniu z wystawą fotografii oglądaną na żywo.
Miałam wrażenie, że w Sztokholmie biegają wszyscy ;-)
Rzeźby Niki de Saint Phalle
Kawa w Moderne Museet
Gustowna czapeczka
Save Japan!
Od dziecka zbierającego datki na Japonię dostałam takiego malutkiego łabędzia zrobionego w technice origami.
Kulturhuset - placówka zajmujaca sie kulturą w szerokim pojęciu jest dla ludzi, RODZIN. Na paru piętrach galerie sztuki, kino, kawiarnie, kąciki dla dzieci, biblioteka, animacja rodzinna itd. Jestem pod wrażeniem.
Do widzenia Sztokholm
Berlin
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
strasznie lubię północne, niskie światło... ale mi się stęskniło :-)
Piękne, chcę tam być
Anita,
masz rację. To niskie światło jest magiczne ;-)
Kavka,
na pewno będziesz ;-)
Prześlij komentarz