Zastanawiałam się o czym dzisiaj napisać? Koncepcji miałam wiele, ale nie mogłam zdecydować się na żaden temat. Ostatecznie wymyśliłam, że wylosuję zdjęcie z katalogu moich zdjęć z Indii i zainspiruję się nim. Tak oto padło na zdjęcie malowidła przedstawiającego kobietę w płomieniach. Zdjęcie przypomniało mi o wielkoformatowym rysunku, który zrobiłam w 2005 roku.
Fragment malowidła
Z perspektywy innej kultury z której pochodzę oraz to, że jestem kobietą, próbowałam zrozumieć obyczaj Sati, czyli samospalenia kobiety-żony na stosie pogrzebowym zmarłego męża. Praktyka ta obowiązywała wdowy do 1829 roku. We współczesnych Indiach obyczaj Sati jest zakazany, choć nadal zdarza się, że jest praktykowany. Pomijając dramatyczny charakter tej praktyki, uświadomiłam sobie siłę kobiet, które dokonywały samodestrukcji. Nie byłam świadkiem samospalenia — znam jego przebieg tylko ze starych ilustracji oraz z opisów.
Praca poniżej przedstawia parę — zmarłego mężczyznę i żywą kobietę, których ciała otoczone są długimi włosami kobiety symbolizującymi jej siłę. Włosy przypominają ogień, scena narysowana jest na białym papierze. Biały kolor w symbolice hinduskiej jest kolorem żałoby.
Sati, 2005, rysunek, pisak żelowy, gięty papier
Prac w tym cyklu jest więcej, tak więc ciąg dalszy nastąpi... ;-)
czwartek, 27 stycznia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
myślę, że im "pomagano" się samospalić
W dzisiejszych Indiach na pewno. Dawniej, obyczaj był tak silny, że presja jaką wywierała społeczność czy rodzina, można też uznać za "pomoc".
Prześlij komentarz