Przechodząc przez stary średniowieczny most, przechodzimy do dzielnicy - Czarszija. Już z daleka słychać muzykę. przed moimi oczyma to, na co czekałam. W dzielnicy turystycznej pełno Macedończyków okupujących kawiarnie i restauracje.
Wybieramy to miejsce. Chwilę czekamy na stolik. Jest gwarno, naturalnie, kelner "fruwa" z jedzeniem pomiędzy stolikami.
Restauracja jest mała, tzn. kuchnia...
Ot, po prostu parę osób...
W oknie, na ruszcie, grzeją się chlebki...
Zamawiam jakieś białe, chłodne wino. Alexandria. Potem już ciągle będę go dostawać.
Tradycyjne Tawcze-grawcze. Warto!
Tej nocy gościła nas - Gastinnica Turist. Niezbyt porywająca nazwa, ale jedzenie było wspaniałe. I tak do późna, aż nagle... słychać tłuczone szkło, rozmowy ludzi nagle cichną. Jeszcze nie wiemy o co chodzi. Młode dziewczyny uciekają w popłochu, nasi kelnerzy uwijają się z rachunkami. Nieopodal dochodzi do bójki mężczyzn, pewnie o dziewczynę. Robimy to, co lokalni, zbieramy się. Cóż! Macedoński temperament! Nasza noc jednak się nie kończy!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz