czwartek, 25 sierpnia 2011

Pippi Langstrump





praca Ani. Urocza!
praca Ani


Pippi Langstrump to moje alter ego. Jako dziewczynka zawsze chciałam nią być i w pewnym sensie byłam. Nie mogłam się doczekać, kiedy przedstawię tę postać Nutce.

Kupiłam skróconą wersję książki, tj. jedną opowieść tak, aby przeczytać w całości za pierwszym podejściem. Pippi bardzo się spodobała. Zdradziłam Nutce, że właśnie tak naprawdę do ja jestem taką Pippi i jeśli ona chce, to również może nią być. Pomysł się spodobał, z jednym zastrzeżeniem: że może być tylko jedna Pippi i żebym oddała „to bycie Pippi” jej. No cóż, musiałam się zgodzić ;-)

Na zdjęciach powyżej, dzieci rysują Pippi. Nie było to jednak proste. Nutka jest coraz starsza i coraz częściej powtarza, że czegoś nie potrafi narysować. Pojawiają się bariery, które jako mama-artystka próbuję usuwać. Cały czas agituję do wyjeżdżania poza linię (w przedszkolu uczy się odwrotnie) i do osobistej interpretacji tematu.

Choć uproszczoną postać Pippi musiałam narysować ja, a Nutka tylko ją pokolorowała, to jednak zabawa przeniosła się w inny wymiar. Fascynacja posiadaną umiejętnością Pippi – noszenie konia na rękach – była tak atrakcyjna dla Nutki, że znalazła swojego konia – sporych rozmiarów kij z brzozy, który nosiła i który przywiozła do domu. Tak więc obecnie w moim domu mieszkają dwie Pippi (w tym jedna utajniona), B. i koń. Małpkę – Pana Nilssona poszukujemy.

Korzystałyśmy z książki: Czy znasz Pippi Pończoszankę? Astrid Lindgren z ilustracjami Ingrid Nyman, wydawnictwo: Zakamarki.

Na pierwszej stronie jest błąd: napisane jest, że Tommy i Annika grają w KROKIETA zamiast w krykieta.
Dzieci śmiały się bardzo długo i fantazjowały na temat gry w KROKIETA.

7 komentarzy:

chwilka pisze...

to nowe wydanie? bo my mamy jeszcze takie z Fizia Ponczoszanka...
dziewczynka o wielu imionach;)

bloggerka: niespa pisze...

Nowe. Skrócona wersja, bo od takiej chciałam z Nutką zacząć. Jednak muszę kupić całość, bo bardzo się spodobała. Rzeczywiście Pippi ma wiele imion. Ja z dzieciństwa znam taką jak tytuł posta ;-)

Agata pisze...

My tez zaczęliśmy od tej krótkiej wersji, a teraz przeszliśmy do tej 'grubej'. Mój 5 latek uwielbia najsilniejsza na świecie Pippi. Pozdrawiam i dziękuje za odwiedziny u mnie, xx Agata

Pani Zorro pisze...

Ależ oni grają w KROKIETA, tak jak Alicja u królowej. Krykiet to gra zespołowa, w której są dwie drużyny po 11 zawodników. :)

Bardzo mnie ciekawi, jak kierujesz twórczą aktywnością Nutki. Chyba wszystkie dzieci mają ''etap realistyczny'', w którym oczekują wiernego odzwierciedlenia rzeczywistości i zaczynają mieć świadomość tego, że same tak nie potrafią. Mój Leo był potężnie zdziwiony, gdy dostał genialną książkę Quentina Blake'a "Drawing for the Artistically Undiscovered" (czy jakoś tak ;-)) i skonstatował, że ''ten pan rysuje dziwnie". "Jak", spytałam. "Jak ja, jak dziecko" ;)
A z tym wyjeżdżaniem za linię różnie bywa. Mój syn wyjeżdża do tej pory i jest to niestety sprzężone z cechą charakteru, ktora nakazuje mu ciągłą walkę. I tak, choć chodzi do wielce liberalnej szkoły, cały czas zaznacza się, że ''nie dostosowuje się do reguł''. Bardzo to uciążliwe życiowo, a jeszcze nie wiem, czy nośne twórczo. Z kolei moja dzielna trzylatka niesamowicie panuje nad ręką i jako dwulatka kolorowała lepiej od brata (od sześć lat starszego) i wszystkich rówieśników wkoło (bo większość jeszcze nawet nie potrafiła trzymać kredki). Bardzo jestem ciekawa jak to przekłada się na talent do rysowania. Sama wrodzonego nie mam. Ojciec moich dzieci ma,ale nigdy go nie rozwijał. W każdym razie eksperyment w toku.

bloggerka: niespa pisze...

To ciekawe co piszesz Zorro.

Uważam, że talent plastyczny można zauważyć dopiero w wieku szkolnym, (choć zdarzają się wyjątki oczywiście). Do 3/4 roku życia dzieci chętnie rysują, malują itp. bez względu na płeć i bardzo pięknie. Nigdy już później w życiu nie będą tego robić tak spontanicznie, nawet jak będą artystami. Uważam, że trzeba zachecać dzieci do zajęć plastycznych nawet w bardzo ograniczonym zakresie. Po pierwsze to kształtuje wiele rzeczy, np. gust, rozwija wyobraźnię, a u maluchów choćby zwykłe posługiwanie się przedmiotami itp. a po drugie w dzisiejszych czasach komputerów...

Jednak kiedy dziecko ma inne, bardzo sprecyzowane zainteresowania, nie męczyłabym go zbytnio palstyką ;-)

To o czym piszę, to dość złożony problem. Może kiedyś rozwinę go w jakimś poście. Jesli chodzi o moją córkę, ze względu na mój zawód, probujemy rożnych rzeczy na zasadzie zabawy. Ja to lubię, ona lubi;-) Następnym etapem w jej rysowaniu nad którym czuwam jest próba obserwacji.

Pani Zorro pisze...

Czekam z niecierpliwością. Ciekawi mnie to coś, co się dzieje pomiędzy ''naturalną potrzebą tworzenia'', talentem i nauką. I co z tego wychodzi. Wiem, że już wielu 9-latków nie rysuje.

bloggerka: niespa pisze...

Spróbuję to kiedyś opisać na podstawie moich obserwacji.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...