niedziela, 22 stycznia 2012

Japoński tydzień, dzień 4. Erotyczne obrazy japońskie - shunga i biij-ga.

Dziś chciałabym wspomnieć o japońskich drzeworytach zwanych shunga. Są to drzeworyty przedstawiające erotyczne obrazy lub też, jak niektórzy wolą, pornografię. Przeznaczenie tych grafik było, myślę, jednoznaczne, choć należy wspomnieć, iż mistrzostwo wykonania niektórych grafik jest bardzo wysokie (co istotne, shunga wykonywali nawet znani artyści japońscy).


Wyklejka z książki Timona Screech'a, Erotyczne obrazy japońskie 1700-1820. Przestrzeń przepływającego świata
Kitagawa Utamaro: Kochankowie w lecie, 1799

Zainteresowałam się shunga, kiedy rozwijałam swoją koncepcję ciała uniwersalnego i kiedy przypatrywałam się jak traktuje się ciało, tożsamość i płeć w Japonii.

Oglądając tradycyjne drzeworyty ukiyo-e mamy czasami trudności z odczytaniem płci przedstawianych postaci. Dopiero wiedza na temat atrybutów tam znajdujących się, strojów i fryzur dają nam, Europejczykom, odpowiedź na pytanie: czy przedstawiane postaci są kobietą czy mężczyzną. To bardzo interesujący temat, do którego kiedyś może jeszcze wrócę.

Oczywiście w świecie shunga, bez trudu możemy rozpoznać płeć poprzez jednoznaczne ukazanie genitaliów postaci.

Zresztą świat ukiyo-e przepływał do świata shunga. Popatrzmy na dwa przykłady.
 Drzeworyt ukiyo-e Pod wspólnym parasolem autorstwa Harunobu (1753-1808),



ma dalszy rozwój akcji w świecie shunga (Kochankowie pod wierzbą w śniegu, późne lata sześćdziesiąte osiemnastego wieku). Otóż widzimy tę samą parę w niedwuznacznej sytuacji. Jest ta sama sceneria – wierzba oraz parasol, tyle tylko, że odrzucony przez kochanków.



Innym ciekawym kierunkiem w japońskim drzeworycie jest biij-ga.


Kitagawa: Trzy współczesne piękności, ok. 1793

Gatunek biij-ga nie przypomina żadnego gatunku artystycznego istniejącego w świecie zachodnim. Pod koniec XVIII wieku pojawiła się w tej kategorii nowa odmiana nigao-e („obrazy podobieństw”), które charakteryzowały się szczególnym naturalizmem (zwykle były to portrety kurtyzan po prostu. Powielane drzeworyty były swoistą formą ich reklamy). Postać ujęta była przeważnie do pasa, jednak już w latach dziewięćdziesiątych postacie kadrowano w zbliżeniu, pokazując w ten sposób na przykład kosmyki włosów, oczy czy fryzurę, a czasem i częściowo odkryte ciało („obrazy wielkich głów” — okubi-e). Odbiorcami tych drzeworytów byli mężczyźni, którzy nie mogli sobie pozwolić na bezpośredni kontakt z portretowaną kobietą.


Anonim: Mężczyzna wykorzystujący portret i "kształtkę Edo", luźna kartka z albumu shunga, ok. 1760

I tu pojawia się pewien sporny punkt: czym właściwie były te portrety? Często w omawianiu bijin-ga historycy sztuki omijają jedną z interpretacji, wiążącą te prace z funkcją erotyki, a nawet pornografii. Timon Screech uważa, że: obrazy pięknych postaci nie pokazują bezpośrednio aktów seksualnych, co niejako pozwala pozostawić je jako moralnie nieproblematyczne. Ale w wielu wypadkach seksualność modeli była wyraźnie podkreślona, a co za tym idzie seks definiował także sam obraz” (s.14). Screech łączy je z shunga właśnie.

Współczesne muszelki z nadrukiem sceny erotycznej.

Pewnego dnia, będąc w Tokio, weszłam do jednego ze sklepów z dalekowschodnim rękodziełem. Płynnie przeszłam z jednego pomieszczenia do drugiego. Jak się okazało, tym drugim pomieszczeniem był sklep z pornografią – gadżety, komiksy, prasa itp. Nie zgłębiłam wtedy tematu, a szkoda, ale jedno co rzuciło mi się od razu w oczy to to, że „estetyka” tych przedstawień daleko odbiegała od europejskiej. Dla Japończyków im dziwniej, im bardziej fantazyjnie, tym lepiej i ciekawiej – jak często można przeczytać w opracowaniach na temat współczesnej Japonii.

W naszej kulturze przyjemności erotyczne obwarowane są wieloma tabu, których Japończycy nie znają. Jest to dziedzina, która dla nas podlega osądom moralnym, a dla nich nie. Seks, jak inne „namiętności ludzkie”, Japończycy uważają za rzecz z gruntu dobrą, choć zaliczaną do tych mniej ważnych. W „namiętnościach ludzkich” nie ma nic złego, a zatem nie ma powodu, by przyjemności erotyczne poddawać moralnym ocenom – pisze amerykańska badaczka Ruth Benedict („Chryzantema i miecz. Wzory kultury japońskiej”).


Więcej o shunga w: Timon Screech, Erotyczne obrazy japońskie 1700-1820. Przestrzeń przepływającego świata, Universitas, Kraków 2002

Wszystkie ilustracje, jeśli nie zaznaczono inaczej, z: Timon Screech, Erotyczne obrazy japońskie 1700-1820. Przestrzeń przepływającego świata, Universitas, Kraków 2002

2 komentarze:

Pastereczka pisze...

Chyba "Chryzantema i miecz.." to obowiązkowa pozycja przed rozmowami o Japonii. Książka jest ale tam jeszcze nie doleciałam.
Miałaś tam wystawę?

bloggerka: niespa pisze...

Chryzantema i miecz... jest jedną z lepszych pozycji książkowych o Japonii jaką znam. Polecam!

W japonii byłam dwukrotnie: pierwszy raz na trzymiesięcznym stypendium artystycznym, a drugi raz zaproszona byłam jeszcze raz i spędziłam tam ponad 2 tygodnie.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...