Jest takie miejsce w Krakowie, na Kazimierzu, które nie tylko warto odwiedzić, co się z nim zmierzyć. Przechodząc pewnego wrześniowego dnia przez Kazimierz moją uwagę przyciągnęły płyty winylowe zamocowane na ścianie budynku. Knajpa? Sklep? Pozostałość po jakimś miejscu? Zgadywałam. Zorientowałam się, że można do niego wejść. W środku półmrok i mnóstwo winylowych płyt (a takze CD, ksiązek, wideo), ale przede wszystkim rozbrzmiewająca muzyka. Spytałam czy mogę się rozejrzeć? Mężczyzna spoczywający na kanapie wyraził na to zgodę. Co dalej mówiłam? Nie wiem. Pamiętam tylko, że nie grzebałam w płytach, bo po pierwsze: czułam się raczej, że jestem u kogoś w domu niż w „sklepie”, a w cudzym domu nieładnie jest grzebać w rzeczach, po drugie: uwagę moją przyciągnęła aranżacja całego wnętrza i poszczególne kąciki, które uznałam za mocno interesujące. Kontakt z właścicielem nawiązałam. Dziś domyślam się dlaczego – nie dotykałam, a właściwie nie przekładałam bez sensu płyt z jednego miejsca w drugie, co właściciel miejsca od razu zauważył. Nie znaczy to jednak, że płyty te nie trafiają do nowych właścicieli.
Niezwykle to miejsce, bo rzadko w dzisiejszych czasach spotykam ludzi z tak mocno ukierunkowanymi „niszowymi” zainteresowaniami. Dlaczego napisałam w pierwszym zdaniu, że z tym miejscem trzeba się zmierzyć? Nie mogę powiedzieć. Spróbujcie sami!
High Fidelity
Podbrzezie 6 (boczna od Miodowej)
Kraków
12.00-17.00
Dziękuję właścicielowi miejsca za możliwość zrobienia zdjęć.
Wizytówka miejsca.
Czysta harmonia.
W łóżeczku dzieciecym znajdują płyty, tzw. uspokajające. Genialny pomysł.
W tej oto pięknej lodówce są płyty o bardzo ostrym brzmieniu ;-)
Stara zabawka: dentysta. Naprawdę zazdroszczę ;-)
środa, 5 stycznia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
to może być bardzo wciągające miejsce, szczególnie jeśli interesujesz się grafiką na przestrzeni czasów - bo przecież okładki też duło mówią a format jest na tyle duży i wyraźny, że spokojnie można traktować taką okładkę jak dzieło sztuki :). nie mówiąc już o muzyce...
pozdrawiam noworocznie, życząc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO :)
kozica! Olga
Mam trochę płyt winylowych z lat 70i 80. Tak, to czasami dzieła sztuki, a jeszcze do tego dołączyć sentymenty i wspomnienia i można przepaść w kolekcjonowaniu bez końca ;-)
Olga, czekam na nowe wpisy na Twoim blogu!!! Pozdrawiam!
zbieram się na notki, na razie siedzę w Warszawie i zbieram na podróż... :) już niedługo, mam nadzieję. kierunek Gruzja-Iran. dzięki że mnie motywujesz :)
Trzymam kciuki za podróż ;-) W Gruzji mieszka moja znajoma, fotografka Justyna Mielnikiewicz. Sporo zdjęc z Gruzji na jej stronie internetowej http://www.justmiel.com/projects.php
Spróbowałem. Może jakby mnie nie wygonił z tego miejsca dziwny siwy pan, twierdzący, że to nie komis, tylko jego prywatny magazyn płyt i czegoś tam, to było by mi dane odczuć na swej skórze wspaniały urok tego miejsca, póki co chyba źle trafiłem, bo człowiek, którego tam zastałem, na pewno nie był tym o kim pisałaś...
Anonimowy, brawo za odwagę! O zmierzeniu się z tym HF napisałam na początku posta. Moje spotkanie z właścicielem miejsca też nie należało do łatwych. Zaczęłam od rozmowy, jakby przeczuwając, że... nie będzie prosto. Udało się. Spędziłam tam sporo czasu, mogłam zrobić zdjęcia, wysłuchałam ciekawych historii o płytach i muzyce. Swoją drogą, musisz przyznać, że miejce to jest urokliwe. Nie wiem jaki cel miała Twoja wizyta? Szukałeś plyt do wymiany lub kupna?
Pozdrowienia! ;-)
Prześlij komentarz