Są takie miejsca na ziemi, że kiedy spotkają się w nich kobiety, to nie potrzebny jest im język, aby się porozumieć. Po Indiach, gdzie kobiety mogłam tylko obserwować, Pokhara w Nepalu była szczególnym doświadczeniem jeśli chodzi o dotknięcie świata kobiet. One były wszędzie, a pisząc wszędzie mam na myśli codzienne życie. Pracowały, wychowywały dzieci, rozmawiały z wszystkimi, chodziły nawet do kawiarni.
Szłam sobie spacerkiem po głównej ulicy Pokhary, odwiedzając co bardziej interesujące sklepy, zwłaszcza z rękodziełem. Weszłam do jednego, gdzie znajdowała się przepiękna biżuteria. W sklepie znajdowały się trzy starsze kobiety, które oglądały wielkie turkusy i korale, a właściwie dobierały je sobie do swoich naszyjników. Cierpliwie, powoli, na sobie tylko znanych zasadach. Jedna z nich przypominała mi moją babcię. Byłam tym tak zaskoczona, że swój pobyt w sklepie przedłużyłam, dyskretnie się jej przyglądając. Ona to wyczuła, tzn. nie wiem co dokładnie, ale wzięła moją dłoń i próbowała mnie nauczyć rozróżniać turkusy (moje ulubione zresztą kamienie). Właściwie nic nie mówiła, a była. Miałam wrażenie, że dane mi jest jeszcze raz spędzić parę chwil z nieżyjącą już babcią. A może to była właśnie ona? Pokharę otaczają Himalaje - najwyższe góry i najbliższe nieba…
Trzy starsze kobiety. W srodku ta, która przypominała mi babcię. Popatrzcie na ich naszyjniki.
Nutka dzis...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz