Dziś o bardzo ciekawej osobie, którą mam przyjemność znać osobiście.
Ewa Kuryluk to artystka i pisarka, która właśnie wydała książkę opisująca historię jej rodziny (Frascati, 2009, WL), jutro z kolei, o 18.00 w Zachęcie odbędzie się polska premiera filmu o niej w reżyserii Cederica Schiltza, pt. Vera icon. Ewa Kuryluk.
Frascati to wstrząsająca opowieść o ludziach, którzy przeżyli, opowiadana fragmentami przez matkę pani Ewy oraz nią samą. Opowieść, która towarzyszy jeszcze długo po przeczytaniu książki, która męczy i zamienia się w obrazy. Dla mnie ciekawym wątkiem jest spostrzeżenie jak długo jeszcze doświadczenie Holokaustu może rzutować na następne pokolenia, jak złożony jest to psychologiczny problem. Sama książka jest ciekawie skonstruowana. To dialog pomiędzy matką a córką, pomiędzy tymi co odeszli, a tymi, którzy żyją. Urojenia i widzenia matki to zdarzenia, które miały miejsce, a które układają się w historię rodziny Kuryluków. To książka, która ma podłoże historyczne, a także po prostu opowieść o ludziach, o rodzinie, która pomimo zawirowań starała się przetrwać nie tylko fizycznie, ale również intelektualnie.
Wywiad Doroty Jareckiej z Ewą Kuryluk o książce Frascati, Gazeta Wyborcza
Oficjalna strona internetowa Ewy Kuryluk
**********************************************************
11 lipca 1996 roku miedzy godziną 10 rano a 11 siedziałam na krześle w Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie. Za oknem padał deszcz. Siedziałam w holu i przyglądałam się młodym Amerykanom oraz Ewie Kuryluk, która prowadziła dla nich wykład. Miałam być na 10, ale się spóźniłam, wiec czekałam aż wykład się skończy. Nie mogłam się doczekać, byłam w sandałkach i bardzo zimno było mi w stopy. Czas wypełniła mi starsza Amerykanka, która podeszła do mnie i zagadnęła. Wypytywała mnie co robię, opowiadała o sobie, że była zobaczyć dom w Warszawie, w którym kiedyś mieszkała itd. I koniecznie namawiała mnie do odwiedzenia Ameryki. Słuchałam i czekałam cierpliwie na Ewę Kuryluk z którą chciałam się umówić i … umówiłam na 25 lipca 1996 roku, o godz. 11 w CKŻ. Dostałam jeszcze numer telefonu i numer pokoju w hotelu, które pędząc do mieszkania na Dąbrówki, które wtedy wynajmowałam z B., ZGUBIŁAM!!! Spotkanie się jednak odbyło. Pokazałam jej swoje prace, długo rozmawiałyśmy. Nie mogę sobie przypomnieć dlaczego do niej właśnie się udałam ze swoimi pracami (nigdy więcej nie pokazywalam ich jakiemukolwiek artyscie czy artystce), nie mam też tego w swoich notatkach, choć przebieg rozmowy dokładnie zapisałam. Dziś już znam odpowiedź. Interesują mnie artystki, które oprócz malowania czy zajmowania się sztukami wizualnymi, piszą. Lgnę do nich intuicyjnie. Dlatego lubię Fridę Kahlo, dlatego zajęłam się historią Katarzyny Kobro. Z panią Ewą przez te wszystkie lata widywałam się przynajmniej raz na rok, zawsze dzwoniła, że już jest i możemy się spotkać. Regularnie pisałam do niej listy (na papierze, dziś nazwać je można analogowymi) na które zawsze dostawałam odpowiedź. Nie wspomnę już o zainteresowaniu jej książkami i twórczością.
Po odnalezieniu zapisków sprzed kilkunastu lat o pierwszym spotkaniu z Ewą Kuryluk, wzrok przyciągnął mi następny wpis. Przyjechałam do domu rodzinnego w S. i zaczęłam czytać książki o Katarzynie Kobro i Władysławie Strzemińskim. Sięgnęłam więc do tematów, którymi zajmuję się właśnie w tej chwili. Zdarzenia zatoczyły koło.
Okladka książki Frascati Ewy Kuryluk
Ewa Kuryluk podczas otwarcia swojej wystawy w Galerii Artemis, Kraków 2009
Mój prywatny akcent...
wtorek, 20 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz